HOLY DEATH – Abraxas
– Wydając płytę „Abraxas”, Holy Death miało już kilka lat, ale dorobek wydawniczy był bardzo mały (jedna taśma demo pt. „Megido”). Jaka była przyczyna tak małego dorobku zespołu?
Wynikało to z nieregularnych spotkań na próbach, Apocalyptic Hellhammer (Gerard) już wtedy grał w kilku zespołach, z czasem było ich coraz więcej (m.in. Gladiator, Symbolic Immortality, Mordor, Schismatic, Pretor, Death Sea) i całej masie innych projektów – w to wszystko musieliśmy w pleść Holy Death, dlatego wszystko tak długo trwało. Poza tym przez długi czas byliśmy tylko projektem, dopiero po dołączeniu Asphodelusa staliśmy się zespołem.
– Leszku, w tamtym czasie mieszkałeś na ul. Stradowskiej, jakieś 300-400 metrów od Wawelu. Sądzę, że ten lokal do dziś pamięta imprezy oraz próby Holy Death. Czy w czasie przygotowań do „Abraxas” próby także odbywały się w Twoim mieszkaniu?
Spora część materiału powstawała w domu Gerarda, czasem spotykaliśmy się u mnie, mieliśmy również miejsce prób i zarazem rejestracji materiału w piwnicach Krakowskiej Akademii Rolniczej.
– Porozmawiajmy o layoucie „Abraxas”. Baron Records wydało kasetę z rozkładaną okładką do formatu A-4 co było wówczas dość rzadkim zabiegiem. Jaki mieliście wpływ na zawartość poligrafii i czy wyszło tak, jak chcieliście?
Nasza muzyka przypadła do gustu wydawcy, dlatego nie było problemu, aby przeforsować wydanie takiego bookletu. Zdaję sobie sprawę, że było to znacznie droższe niż standardowe wydania, ale może właśnie dlatego było bardziej interesujące. Z perspektywy czasu wolałbym w tej chwili wydać skromniejszą szatę graficzną, za to wejść do profesjonalnego studia, jak to miało miejsce przy rejestracji „Triumph Of Evil”. Te numery z „Abraxas” miały wielki potencjał, niestety nagrywaliśmy to na 4-śladach, przez co musieliśmy co jakiś czas zgrywać to, by mieć wolny ślad na kolejne rzeczy; odbiło się to na jakości nagrań. Wyobraż sobie ten materiał z jakością „Triumph of Evil”, gdzie całość była rejestrowana na 2-calowej analogowej taśmie.
– Ważna jest też sesja zdjęciowa do płyty i okoliczności tej sesji (ale o tym za moment). Z tego, co pamiętam, to zdjęcia były robione na forcie w Krakowie, tak?
Były dwie sesje do tego materiału – pierwsza na Krzemionkach, koło siedziby Telewizji Kraków i tu zabawna anegdota związana z tym fotkami: aby zaoszczędzić na czasie, przebraliśmy się i wymalowaliśmy u mnie w domu, następnie pojechaliśmy na zdjęcia tramwajem, wzbudzając ogólny popłoch moherowych beretów, które jakimś dziwnym trafem bardzo szybko zmieniły miejsca na te zaraz z przodu, my tymczasem jechaliśmy sobie spokojnie z tyłu… Druga sesja istotnie miała miejsce na Fortach na Bierzanowie.
– Mówiąc o okolicznościach sesji zdjęciowej, wiem, że w całym rynsztunku i makijażach wsiedliście w tramwaj, żeby dostać się na miejsce. Jak wyglądała podróż?
Nie była to jedyna zabawna historia tej sesji na Krzemionkach. Wracając po zdjęciach, zamówiliśmy taksówkę – wyobraź sobie minę kierowcy, który nas zobaczył w całym rynsztunku; zanim pozwolił nam wsiąść do taksówki, kazał wsadzić do bagażnika wszystkie miecze, łańcuchy itd. Wcześniej zadzwonił do centrali, by zapytać o zamawiającego taksówkę, na szczęście wytłumaczyliśmy facetowi, że nie mamy zamiaru zjeść go na kolację lub złożyć w ofierze, tylko robiliśmy fotki do materiału zespołu Holy Death.
– Mieliście jeszcze jakieś inne przygody w drodze luz z powrotem?
To oczywiście niejedyna taka zabawna historia. W przypadku sesji na Fortach, a trwało to do nocnych godzin, Asphodelus (ponieważ nie mieszkał daleko) wracał po zdjęciach na nogach, idąc samotnie przez ulicę w makijażu z mieczem itd. – przejechał koło niego milicyjny radiowóz, który chwilę potem nagle się cofnął, widząc takiego nietypowego jegomościa, na szczęście obyło się bez problemów. Asphodelus rzeczowo wyjaśnił skąd ten niecodzienny wygląd, skończyło się na tym, że panowie z milicji podwieźli go pod jego klatkę i tak skończyła się ta zabawna historia. Musiało to komicznie wyglądać, choć dla Asphodelusa może tak do końca nie było to takie wesołe.
– Gerard, grałeś w black metalowym Holy Death i wielu innych doskonałych zespołach w tamtym czasie. Dlaczego w Holy Death nie zdecydowałeś się na makijaże?
Pozwolę sobie odpowiedzieć na to pytanie – Gerard nigdy nie utożsamiał się w pełni z Black Metalowymi ideami, dlatego byłaby to nie uczciwa postawa wobec siebie oraz naszych fanów. Gerard był doskonałym muzykiem i całą swoją uwagę skupiał przede wszystkim na tym aspekcie. Zauważ, jak wiele robił: na tej płycie grał na kilku instrumentach, robił operowe chórki…
– Muszę powiedzieć jedno, „Abraxas” wydany w 1994 roku jest materiałem bardzo oryginalnym i do dnia dzisiejszego wracam do tego nagrania. Jakie inspiracje mieliście wówczas?
W tamtym okresie słuchaliśmy sporo Greckiej sceny wczesne nagrania Varathron, Rotting Christ, Necromantia, poza tym byłem owładnięty Hellhammer, Celtic Frost, Bathory…, słuchaliśmy maniakalnie ścieżek dźwiękowych z filmów grozy. Myślę, że te czynniki miały duży wpływ na naszą muzykę.
Wywiad przeprowadził Paweł Kaczyński.