WARHAMMER- No Beast So Fierce... LP+ep7 2009 High Roller Rec
Kiedy HELLHAMMER przepadł w odmętach czasu, co prawda wypalając na wieczność swoje piekielne piętno i pozostawiając po sobie piekielne dziedzictwo, wiele lat musiało upłynąć, by ktoś był w stanie kontynuować tę apokaliptyczną podróż przez świat śmiertelnych ludzi. Wielu wykonawców czerpało i czerpie nadal całymi garściami z twórczości szwajcarów, ale nikt nie był w stanie w pełni oddać nastroju tych infernalnych dźwięków. Tak było do czasu, kiedy grupa prawdziwych maniaków HELLHAMMER w 1994 roku utworzyła WARHAMMER, który od 1997 roku swoim pierwszym demo „Towards the Chapter of Chaos” ogłosił swoje dziedzictwo. Było to tym bardziej wyjątkowe, że WARHAMMER w 666% potrafił zadbać o najdrobniejsze szczegóły, by jak najbardziej zbliżyć się do muzyki mistrzów, doskonale wypełniając lukę, która na wiele lat pozostała wyrwą w naszych piekielnych duszach, kochających te mroczne apokaliptyczne hymny ku chwale nieuniknionej śmierci. Kiedy WARHAMMER zadomowił się na dobre, zyskując wielki szacunek najbardziej zatwardziałych maniaków HELLHAMMER, w 2003 roku oznajmił światu, że kończy swoją działalność. Oj, było to równie bolesne, jak fakt odejścia HELLHAMMER. Na szczęście Piekło odezwało się po swoje dusze, wlewając w ich ciała mroczne inspiracje, które znów ożywiły w WARHAMMER chęć tworzenia chorobliwie mrocznych dźwięków. Po prawie trzy letniej przerwie dali o sobie znać wpierw koncertem „Live Massacre” zarejestrowanym 07.10.2006 roku podczas Steel Meets Steel Festival, a w roku 2009 ukazał się właśnie ten album - doskonały i mroczny pod każdym względem, owo Piekielne cudo. Obok podstawowego repertuaru znalazła się na tym wydawnictwie bonusowa ep7, na której mamy trzy covery. Pierwszy to „Sphinx” niemieckiego POISON, drugi to VENOM „Poison” i trzeci BATHORY „The Return of Darkness And Evil”. Wszystkie one jak i cała reszta tego albumu wykonana jest z iście piekielną starannością i pietyzmem. Otwierający stronę A winyla „The Slaughter” rozpoczyna się od wyjących syren, oznajmujących czas wojny. W tle wtórują mrocznym walcowatym gitarom nadlatujące bombowce. Bardzo apokaliptyczne ciężkie brzmienie chwilę po eksplozji przeradza się w „Doomsday Inferno”. Średnie tempo, tak charakterystyczne dla HELLHAMMER i doskonale odwzorowane brzmienie budują dodatkowy nastrój niczym z „Apocaliptic Raids”. Wypuszczane gitary i ten piekielny wokal Volkera oznajmiający: „Armageddon Has Come This Is The End”… Nikt nie powinien robić sobie nadziei - śmierć nadchodzi! Kolejny numer na tym piekielnym albumie to niszczący wszystko „Warriors of the Cross”, doskonale zagrany w średnich tempach, wbijający się w umysł niczym gwoździe w koronie cierniowej chrystusa. Nie ma tu litości, jest tylko śmierć. Kolejny grobowy marsz ku zagładzie to bardzo wolno rozpoczynający się „The Bloodstained Shadows”, totalnie rozwleczony niczym flaki powyrzynanych kapłanów fałszywego boga ciągnięte przez kruki i bestie głodne ludzkiej padliny. Kolejny numer to dla odmiany bardzo żwawy „Flame The Armageddon” ze świdrującą solówką i tym energetycznym ładunkiem emocji. „...From The Abscence of The Sun” to kolejne zniszczenie. Ostatni na tej stronie „Total Maniac” wypruwa do końca flaki, obdzierając przy tym z resztek życia. Niczym łańcuchowa piła rytmicznie wrzyna się w umysły, gdzie słychać refren: „Total Maniac Devil’s On My Back, Total Maniac Triumph of Death”. Stronę B rozpoczyna bardzo mocno brzmiący „Thirty Pieces of Silver”, siejący zniszczenie partiami gitary i tym apokaliptycznym rytmem perkusji. Całość przetacza się niczym stu tonowy walec po stertach obdartych z ciała kości. „Frozen Screams” to jeszcze wolniej rozpoczynający się numer, bardzo grobowy i piekielny nastrój przeradza się stopniowo w fale uderzeniową o ten wibrujący refren: „Frozen Scream A storm in my mind, Stroming scream til the end of time”. „Mysteries of Imagination” to kolejny niszczący wszystko numer, przetaczający się niczym wojenna maszyna, która mimo ciężaru powoli lecz skutecznie idzie naprzód, niszcząc wszystko co napotka na swojej drodze. Ostatnim gwoździem do trumny chrystusa na tym albumie jest „The Tumguska Riddle”, bardzo złowieszczy i mroczny kawałek z dość nietypowym dla WARHAMMER zakończeniem. To każdy szanujący się Metal Maniak obowiązkowo musi mieć na swoje półce!!!