HYDRA Zajezdnia Kultury, Pleszew 28.10.2023
O zespole HYDRA wiedziałem tyle, że jest i gra doom metal w klasycznym stylu. Wydali singiel i dwie pełne płyty przedzielone albumem live. Pełniaki (jak i reszta) zostały dobrze przyjęte. Sytuacja ta jest o tyle dziwna, że jest to zespół z mojego miasta. O ile wiem, kto tam gra i na czym, tak z muzyką zbytnio nie zdążyłem się zapoznać (szybkie przewijanie debiutu na YouTube i tyle; to samo po premierze drugiego pełniaka).
Wszystko dlatego, że jeszcze nie zagrali u nas na żywo. Był co prawda występ na tegorocznym Red Smoke Fest, ale nie jest to festiwal sprofilowany pod moje gusta, więc z reguły czasem coś tam posłucham i podglądnę zza płota, dopijając się pod chmurką. ;-)
W ramach ubiegłorocznej trasy Beyond Life and Death Tour, a z okazji tegorocznego Halloween zespół u siebie w domu zorganizował koncert w naszej chlubie kulturalno-rozrywkowej zwanej Zajezdnią Kultury w Pleszewie. Jest to nowocześniejsza wersja starego Domu Kultury, który, choć był obleśnie nijaki (jak to obiekt PRL-u), to w czasach swojej świetności a mojej młodości (kucowałem od lat 90.) dawał mi wiele muzycznych i nie tylko wrażeń.
Nowa inkarnacja DK w Pleszewie została utworzona na zrewitalizowanym terenie pokolejowym. Przebudowano dawny dworzec PKP Pleszew Miasto, w którym utworzono siedzibę biblioteki, na terenie parowozowni i przyległym, powstał budynek przystosowany do potrzeb kulturalnych. Sam obiekt zdobywał wiele nagród i wyróżnień architektonicznych ze względu na swój charakter.
Rewitalizację terenów pokolejowych w Pleszewie nagrodzono m.in. w prestiżowym konkursie Towarzystwa Urbanistów Polskich w kategorii na najlepiej zagospodarowaną miejską przestrzeń publiczną w Polsce — za rok 2020.
Warto wspomnieć, że wewnątrz sali koncertowej zachowane zostały zabytkowe tory umieszczone pod szklaną podłogą. Polecam sprawdzić!
Całością prac w Zajezdni szefuje dyrektor Przemysław Marciniak, dbając o atrakcyjność, jak i różnorodność wydarzeń.
Wracając do koncertu, ten zaczął się z malutkim poślizgiem, wszystko ze względu na początkowo małą frekwencję. Wiadomo, że ostatecznie sala nie zapełniła się jak wcześniej na występach Armii, Closterkeller czy Me And That Man (odbyło się też tu wiele innych, także jazzowe, lecz wymieniłem tylko te, które mnie samego zainteresowały), ale z czasem publiczności zaczęło przybywać. Co ciekawe, jako że koncert był darmowy i organizowany w ramach Halloween, można było przyjść w przebraniu. Ja się przebierać nie musiałem, przyszedłem w stroju metalowca (jak do starego Domu Kultury, czyli czarna ramoneska, TS i bojówki, tylko włosy już nie te hehe). Przyszli też rodzice z dziećmi, i to one królowały w przebraniach. Z dorosłej publiczności zauważyłem m.in. seksowną Diablicę oraz kradnącego show Michaela Myersa (z filmu Halloween, 1978). Nie wiem, kto był w tym przebraniu, ale nawet ruszał się jak psychol. Dobrze, że nikomu nic się nie stało. :-D
Gdy scenę pokrył dym, wyszła w końcu HYDRA. Zaczęli premierowym kawałkiem z nadchodzącego mini albumu, przeplatając to kawałkami starszymi. Pełna setlista przedstawiała się następująco:
1. Better belive it
2. No one love like Satan
3. The Unholy Ceremony
4. Path of the dark
5. Into the night
6. Satan is real
7. When the devil is coming down
8. With the Devil hand in hand
i bisowy:
9. Prophetic dreams
Jako że tak pełny kontakt z twórczością zespołu miałem po raz pierwszy, uwagę moją przykuł perkusista Yahoo. Oldboy w zespole, a najbardziej żwawy. Od samego początku naparzany headbanging, twarz zakryta włosami – pełen oldschool (no i te zdarte pałeczki po koncercie hehe). Wiadomo, że cały występ tego tempa nie utrzymał, ale wiele też nie odpoczywał. Z czasem reszta kolegów też się rozruszała i doszło nawet do dwukrotnego wystrzelenia konfetti. Na scenie rozstawiono różne świece i czaszki oraz kościotrupki, było bardzo halloweenowo (brakło mi w zasadzie manekina/ szkieletu przebranego w habit, jak postacie okładkowe – zespołowi pod rozwagę daję taką scenografię, nie tylko przecież halloweenową).
Wizualnej całości dopełniał też plakat wydarzenia, autorstwa nadwornego już chyba grafika zespołu – Pawła Mioduchowskiego (z Dopelord), który odpowiedzialny jest także za okładki albumów, co było do zauważenia, oglądając wspomniany plakat.
Muzyka faktycznie robiła wrażenie, zdecydowanie lepiej niż z YouTuba (w ten sposób sprawdzam pozycje przed zakupem, lub jak w przypadku m.in. Hydry słucham tego, co aktualnie wywołuje poruszenie w naszym muzycznym światku; osobiście preferuję odsłuch i doświadczanie z fizycznych nośników). Wcześniej miałem obiekcje (lekkie, ale były) do wokalu Dąbka. Wydawał mi się zbyt wysoki, choć miejscami przypominał Ozzy’ego!! Podobne odczucia miałem zza płotu tego lata podczas Red Smoke Fest (pozdrawiam B.S.). W zamkniętej sali nie było to tak drażniące i pasowało bardziej do muzyki, która również zahaczała o dokonania Black Sabbath, jak i Candlemass oraz reszty tuzów klasycznego doom metalu. Riffy często porywały, podobnie jak perkusyjne przejścia. Do tego dochodziły wokalne chórki Vanata, a całości dopełniały solówki Mieszka. Ogólnie bardzo udany koncert, ze świetną muzyką i atmosferą. Po zagraniu ostatniego utworu z podstawowej setlisty zespół podziękował zgromadzonym za przybycie, a część publiczności rozeszła się szybko. Pewnie Hydra też by zeszła, lecz wymusiłem bis.
Dokonania zespołu polecam wszystkim lubiącym klasyczny Metal, czy to doom, czy heavy, a nawet stonera. Sam muszę nadrobić braki w fizycznych wydaniach…
Po zakończeniu koncertu odbyło się zwijanie sprzętu i sprzątanie konfetti, a później większość zainteresowanych trafiła na małe after party, co doprowadziło nawet do rozmów o Pink Floyd i o kuropatwach (pozdrawiam Panią w Czerni – A.A.). Wracającym do domu przyświecał księżyc w pełni, aż chciało się wyć. :-)
Mariusz Majchrzak
Foto Paweł Gągoliński