Brutal Assault # XXVI 9 -12 sierpnia 2023

 



Trudno uwierzyć, że to już mój 15 Brutal Assault – ależ ten czas gna jak oszalały. Zawsze kilka dni przed wyjazdem towarzyszy mi spora ekscytacja. Strasznie się jaram tymi wypadami do Czech. Spotykam tu wielu znajomych, z którymi na co dzień nie mam okazji się zobaczyć. To miłe chwile spędzone z przyjaciółmi, z którymi możemy chłonąć atmosferę koncertów naszych ulubionych zespołów, o których możemy potem rozprawiać po blady świt. Zawsze jest tu wiele ciekawych atrakcji, które czekają na nas. W tym roku zestaw kapel był znacznie mocniejszy, niż miało to na 25. edycji festiwalu. Co prawda gwiazda festiwalu – ANTHRAX odwołał swoją europejską trasę. Tak więc skład festiwalu nieco się uszczuplił, ale i tak 26. edycja zapowiadała niezłe szaleństwo. Jedyne co bardzo mnie zmartwiło, to odwołany w ostatniej chwili występ OVERKILL. Strasznie czekałem na ten gig, koncerty tej kapeli to zawsze niezwykłe przeżycie. W ich miejsce organizator umieścił speed metalowy S.D.I. Z całym szacunkiem dla Niemców, to nie ta klasa zespołu co OVERKILL. Ten band powinien wystąpić na małej scenie we wczesnych godzinach, a nie zastępować takiej klasy zespół na dużej scenie w godzinach nocnych. Dziwię się organizatorom, że nie wybrali zastępstwa zbliżonej klasą kapeli.

Rozumiem, że trudno było ściągać na zastępstwo kapelę z USA typu DEATH ANGEL czy EXODUS, ale bezproblemowo można było postarać się o godne zastępstwo z Niemiec: TANKARD, EXUMER, HOLY MOSES. Padło jednak na S.D.I. No cóż, było to traumatyczne przeżycie. Na szczęście było dość zajebistych zespołów na tegorocznej edycji, by ukoić mój niesmak po tym incydencie.

Natomiast wielu z nas pomstowało przez fakt nakładania się pewnych koncertów na siebie, np. w przypadku SODOM musiałem opuścić część koncertu, by móc być na 3 pierwszych utworach I AM MORBID, bo tylko na trzech pierwszych numerach mogłem wejść do fosy robić zdjęcia. Podobna sytuacja zdarzyła się podczas koncertu WATAIN, który nałożył się na występ EXCITER

Byłem tym faktem bardzo niepocieszony. W rezultacie te cztery koncerty oglądnąłem połowicznie. Osoby odpowiedzialne za układanie występów na festiwalu powinny uwzględnić, że pewne gatunki muzyki przyciągają daną rzeszę fanów. Zwykle ci, którzy lubią oldschoolowy thrash/ speed lubią i klasyczny death metal czy black. Wystarczyło, by przepleść te występy zespołami z innego nurtu metalu i wtedy wszyscy byliby zadowoleni i obejrzeliby te koncerty w całości, a tak, cóż – zrobił się niepotrzebny chaos.

Na szczęście poza tymi sytuacjami tegoroczna edycja Brutal Assault naprawdę wypadła pomyślnie.

Dzień 1

 

Bardzo jarałem się znając rozkład jazdy na ten dzień, który rozpocząłem od oglądania występu TRIBULATION. Zespół tym razem zaprezentował siedmioutworowy set, całość koncertu rozpoczęła się w kłębach dymu od organowego wstępu poprzedzającego Trollens Brudmarsch. Następnie poleciały Melancholia i Hamartia, przypominając tym samym, że TRIBULATION to nie tylko ckliwe melodie, ale i czarcia muza. Nie zabrakło tu również takich strzałów jak Rånda, czy bardziej przebojowych numerów jak In Remembrance. Całość koncertu dopinał Strange Gateways Beckon. Nie był to może zbyt długi set, ale myślę, że tym razem niezwykle udany. Widziałem kilka razy TRIBULATION na żywo i z doborem setlisty czasem miałem mieszane uczucia. Tym razem ten koncert podobał mi się bardzo.

Powiem szczerze, nigdy nie byłem fanem hard core, ale koncert AGNOSTIC FRONT na dużej scenie zapadł mi w pamięci jako jeden z bardziej udanych. Energia, która pojawiła się na tym występie, była niesamowita. To, w jaki sposób publiczność reagowała na tą muzykę było czymś zjawiskowym. Myślę, że wartością dodatnią AGNOSTIC FROT są właśnie występy na żywo. Można lubić takie granie lub nie, ale trudno nie przyznać racji, że prawdziwą siłą tej muzyki są koncerty. to było coś niezwykłego.

SODOM to jeden z tych zespołów, który zawsze na koncertach potrafił wyzwolić we mnie uśpione pokłady energii, by nie tylko oglądać występ, ale i szaleć w rytm tej muzyki. SODOM z Frankiem Blackfire na pokładzie był moim 6-7 ich koncertem i jak zawsze wyzwalał we mnie te same euforyczne emocje. Polecały Silence Is Consent, doskonały Nuclear Winter, następnie Sodomy & Lust, by w końcu wyłonił się ubóstwiany przeze mnie Outbreak Of Evil. Ten numer wyzwala zawsze we mnie wielkie emocje. Conflagration to koncertowy killer, ze względu na energię ten numer na żywo, to totalne zniszczenie.

Trudno przy takim numerze ustać spokojnie na miejscu. Idealnie się to sprawdziło na koncercie, a kiedy popłynęły pierwsze takty Better Off Dead, publika zwariowała, z każdą chwilą uwalniając coraz to nowe pokłady szaleństwa, po to, by przy dźwiękach Sodomy and Lust poddać się temu bez reszty i zatracić. W okolicach M-16 wiedziałem, że wkrótce będę musiał przerwać sobie przyjemność oglądania SODOM,

bo za chwilkę na małej scenie miał wystąpić I AM MORBID. Udało mi się jeszcze oglądnąć pół numeru Agent Orange i z bólem serca udałem się w kierunku małej sceny. Jak się potem okazało, ominęły mnie jeszcze cztery kawałki, w tym Equinox.

Posłuchanie klasycznych utworów MORBID ANGEL w wykonaniu Dave Vincenta to taka podróż w czasie. Pamiętam występ MORBID ANGEL w Hali Ludowej we Wrocławiu w 1991 roku i pewnie gdzieś podświadomie tęsknię za tymczasem. Dlatego lubię fundować sobie czasem taką sentymentalną podróż z udziałem I AM MORBID, który przygotował m.in. takie strzały jak Immortal Rites, Fall From Grace, Blessed Are The Sick. Nie zabrakło również utworów z Covenant – poleciały Rapture, Pain Divine. Jak się potem okazało, nie były to jedyne utwory z tego krążka przygotowane przez I AM MORBID. Na ten koncert za perkusją od jakiegoś czasu w składzie I AM MORBID całkiem dobrze sobie radził Pete Sandoval. Pewnym novum w setliście było kilka mniej oczywistych pozycji z okresu Domination. Mowa o Dominate, Where the Slime Live. Było to miłym akcentem. Na koniec poleciały jeszcze dwa numery z Covenant, zamykając całość występu World of Shit (The Promised Land). Myślę, że był to udany koncert, choć trochę szkoda, że musiałem przerwać sobie koncert SODOM, by zdążyć na ten gig.

Cóż, koncert POSSESSED prawie o pierwszej w nocy nie był najlepszym pomysłem. Wyczuwało się spore zmęczenie Jeffa Becerry, który wyraźnie miał słabszy dzień. Kilka dni wcześniej widziałem ich występ w Krakowie, Jeff był wtedy w znacznie lepszej formie. Za to tym razem na Brutal Assault brzmiało wszystko znacznie lepiej, szczególnie jeżeli chodzi o perkusję. W Krakowie było to dramatycznie słabo nagłośnione. Mam również wrażenie, że nowy perkusista, który przywędrował do POSSESSED z HIRAX, jeszcze do końca nie zapoznał się z materiałem koncertowym POSSESSED.

Tak czy inaczej, koncert w Czechach wypadł muzycznie znacznie lepiej. Na początek poleciały dwa numery z ostatniej płyty No More Room in Hell i Damned. Nowe numery POSSESSED doskonale sprawdzają się na koncertach, to naprawdę doskonały stuff, ale tak naprawdę wielu z nas czekało na klasyczne szlagiery zespołu. Dlatego, kiedy poleciał Pentagram, Tribulation a po nim Beyond The Gates czy Storm in My Mind i Swing of the Axe z wiekopomnego The Eyes of Horror pod sceną rozpętało się piekło. Była to istna dewastacja, a przecież Jeff i spółka miała jeszcze kilka asów przygotowanych na dzisiejszy wieczór: The Exorcist, Fallen Angel to nie które z nich. Całość zmykał tego wieczoru nieśmiertelny Death Metal. Po takiej dawce śmiercionośnego metalu trudno było się pozbierać.

 

Dzień 2

 

Koncert EVILDEAD. Nie wiem czemu, ale tym razem mnie nie powalił. Było dobrze, ale czegoś mi na tym koncercie brakowało. Widziałem kilka razy występ tej kapeli i ten gig uważam za ich najsłabszy. Oczywiście były również mocne momenty jak, chociażby Gone Shooting, Future Shock czy Annihilation of Civilization. Zresztą pozostałe prezentowały się również całkiem przyzwoicie. Jednak miałem jakiś niedosyt. Odniosłem wrażenie, że któryś z nich spuścił parę. Brakowało w tym energii. Poza tym fakt, że panowie musieli grać koncert o tak wczesnej porze, nie był budującym.

 

Na scenie Octagon za namową kumpla zobaczyłem występ młodej kapeli CONCERTO WINDS. Jak się potem okazało, był to band powstały z członków VORUM i DEGIAL. Co ciekawe ten band, choć występował na najmniejszej scenie festiwalu, zgromadził wokół siebie sporą publiczność. Zresztą mnie to nie dziwi, bo black/ death w ich wykonaniu brzmiał niezwykle przekonująco. Gdyby nie kumpel przegapiłbym ten występ, a potem bardzo bym tego żałował, bo chłopaki zagrali naprawdę zajebisty gig.

DISMEMBER ostatnimi czasy było mi dane widzieć trzy razy w bardzo krótkich odstępach czasu. Mimo to nie przeszkadzało mi to, by cieszyć się ich kolejnym występem. Jak tu się nie radować, kiedy band przygotował taki set? Na pierwszy numer poszedł kawałek z albumu Massive Killing Capacity: I Saw Them Die, następnie Fleshless, Sickening Art. Ale tak naprawdę czekałem na takie strzały, jak Pieces, Skin Her Alive czy Dismembered. Dlatego, kiedy przyszedł czas tych numerów, oddałem się bezwarunkowemu szaleństwu, by dobić się Dreaming in Red, Override of the Overture. Całość zwieńczono numerem In Death's Sleep. Bardzo mnie ucieszyło, że na tym koncercie poleciało tyle numerów z debiutu. Dla mnie DISMEMBER mógłby polecieć po całości Like an Everflowing Stream. Tak czy inaczej, to był dobry set.

Kolejnym zaskoczeniem był dla mnie koncert BIOHAZARD. Szaleństwo równie temu, które rozpętał na swoim koncercie AGNOSTIC FRONT. I tak jak wcześniej wspomniałem, nie jestem fanem takiej muzyki, jednak koncertowo oba zespoły mnie kupiły. Wartością dodatnią koncertu BIOHAZARD był fakt, że tym razem panowie zebrali się w pierwszym składzie, dla wielu fanów tego zespołu na pewno było to bardzo ważnym momentem.

Koncert SEPULTURA pewnie by mi się podobał, gdyby panowie grali więcej klasycznych utworów. Niestety set tym razem nie przewidywał zbyt wiele klasyków. Tego dnia panowie zagrali aż dwa interesujące mnie utwory: Dead Embryonic Cells i Arise, a to trochę mało. Tym bardziej że zagrali 14 numerów. Kawałki z Chaos AD i Roots mnie nie ruszają. To samo nowe numery SEPULTURY. Dlatego ten koncert tym razem mnie nie powalił. Choć spora część publiczności pewnie nie podziela mojego zdania, bo wielu ludzi dobrze bawiło się przy tych kawałkach.

 

Kolejne rozczarowanie to koncert ENSLAVED, który tym razem przygotował bardzo prog rockowy set. Powiem szczerze, z całym szacunkiem dlatego zespołu, nie bardzo rozumiem kierunku, który obrali sobie Norwedzy. Na szczęście na koncercie pojawiły się również takie numery jak The Dead Stare czy Allfǫðr Oðinn, ale było to zbyt mało, by mnie ten występ porwał. Szanuje zespół, ale nie bardzo trafia do mnie ich nowe muzyczne oblicze.

Przyszła pora na EXCITER. Był to mój trzeci ich koncert i nie zaspokoiło to mojego apetytu na ich muzykę. Wcześniej widziałem ich dwa występy na Black Silesia Open Air Fest w Byczynie. Gig na Brutal Assault był trzecim, niestety rozdartym faktem, że nałożył się na koncert WATAIN, przez co nie obejrzałem w całości obu koncertów. Setlista była naprawdę marzeniem: The Holocaust, Stand Up and Fight, Heavy Metal Maniac, Violence & Force, Long Live the Loud czy zamakający całość koncertu cover MOTÖRHEADIron Fist. To tylko niektóre z utworów, niestety nie było mi dane oglądać całości tego koncertu. Wpierw zobaczyłem pierwsze trzy numery, następnie przyszedłem pod koniec koncertu. Byłem   niezwykle poirytowany, tym, że musiałem szatkować dwa tak znakomite koncerty, zamiast oglądać je po całości.

W przypadku WATAIN również wiedziałem czego mogę się spodziewać, bo w dość krótkim okresie czasu było mi dane widzieć ich trzy występy. Jednak ten na Brutal Assault był chyba ich najbardziej udanym. Na Mystic Fest WATAIN nie miał możliwości w pełni pokazać tego, co przygotowali na show. Tu grali na dużej scenie i mogli w pełnej krasie ukazać swoją Czarcią Sztukę. Zespół przygotował Dziewięć Infernalnych hymnów, od Night Vision począwszy, przez Ecstasies in Night Infinite, Legions of the Black Light, The Howling na Waterts of Ain skończywszy. Niestety ostatnich czterech utworów nie było mi dane oglądać przez fakt nakładania się na siebie występowo WATAIN / EXCITER. Co za koszmarny pomysł, by takie koncerty tak poukładać. Strasznie popsuło mi to krwi, zresztą nie byłem osamotniony w tym pomstowaniu.

 

Po zakończeniu na małej scenie występu EXCITER, na który wróciłem, na koniec miał zagrać MIDNIGHT, który to ostatni raz widziałem na pierwszej edycji NWN! Fest w roku 2010. Dlatego byłem bardzo ciekaw, jak ten gig wypadnie dzisiaj i powiem Wam, że byłem zaskoczony szaleństwem, jakie to trio rozpętało na scenie. Gitarzysta szalał jak opętany, skacząc po kolumnach perkusji, zresztą chwilę po pierwszych taktach All Hail Hell nie tylko na scenie rozpętało się Inferno – pod sceną publiczność również nie miała zamiaru stać w miejscu. To samo było przy takich hiciorach jak Satanic Royalty, Lust Filth and Sleaze, czy Evil Like a Knife. Generalnie nie wiem, kiedy te 12 numerów minęło, zatraciłem się całkowicie w tej muzyce. Nawet nie wiem, kiedy koncert dobiegł końca. Jedyne co pamiętam, to napieprzający od machania głową kark. To było istne Szaleństwo!!!!!!!!!!

 

Dzień 3

 

Nie znałem wcześniej twórczości SATURNUS. Ba, nawet nie zdawałem sobie sprawy z istnienia takowego zespołu, który okazał się naprawdę interesującym melodic doom metalowym tworem z Danii. Ich muzyka niezwykle klimatyczna zagrana z polotem i niezwykłym wyczuciem oczarowała mnie i dała mi chwilę wytchnienia. To był dobry koncert, by podładować baterie pozytywną energią. Trochę szkoda, że taki band zagrał na małej scenie. Tym bardziej że w tym roku świętowali swoje 30-lecie.

 

To jak zagrał na małej scenie CRO-MAGS trudno opisać. To był tak naładowany energią koncert, że szok. Jak dla mnie, to był jeden z najlepszych koncertów tegorocznej edycji Brutal Assault. John Joseph McGowan szalał jakby miał 20 lat, a przecież ten pan jest już po sześćdziesiątce! CRO-MAGS zagrał sporo z nowego albumu In the Beginning. Cholernie dobrze zabrzmiało to na żywo. Nie zabrakło również takich klasyków jak Malfunction z The Age of Quarrel. Miłym akcentem tego koncertu był gość specjalny – Dan Lilker (NUCLEAR ASSAULT), który zagrał na końcu z chłopakami.

 

Cieszyłem się bardzo z koncertu OBITUARY, który zaczął swój koncert na dużej scenie o 20:55. Niestety to, co zespół zaprezentował na tym koncercie, zdruzgotało mnie. Był to najsłabszy koncert Amerykanów, jaki widziałem (a widziałem ich na przestrzeni lat przynajmniej dziesięciokrotnie). Być może wynikało to z niezbyt dobrze dobranej setlisty. Tym razem było zbyt mało klasyków a więcej nowych premierowych numerów, które nie do końca sprawdzają się na żywo. Ponadto wokal Johna Tardy zatracił swoją niepowtarzalną głębię. Zdaję sobie sprawę, że panowie nie młodnieją, ale mimo wszystko mając taki status, zespół powinien bardziej się postarać. Tego wieczoru popłynęło zaledwie kilka klasycznych numerów: Slow Death, Find the Arise, I’m in Pain, zamykając całość 15-utworowego setu klasycznym Slowly We Rot. Koncert OBITUARY tym razem nie brzmiał zbyt dobrze, a setlista – cóż nie trafiła do końca w moje gusta. Rozumiem, że nowy album należy promować, ale grać z niego pięć numerów, to chyba lekka przesada.

 

Koncert Czeskiego CULT OF FIRE na małej scenie powalił mnie swoją oprawą sceniczną idealnie pasującą do muzyki. Kultu Kali, Bogini Życia i Śmierci w takiej formie jeszcze nigdy nie spotkałem. To, w jaki sposób CULT OF FIRE potrafi połączyć black metalowe dźwięki z rytualnym charakterem spektaklu, to prawdziwy szok. W naszym kraju podobne próby podjęła BATUSHKA (podobny zamysł, choć osadzony w innych ramach kulturowych), jednak to, w jaki sposób przedstawia to na koncertach CULT OF FIRE, to zupełnie inny, znacznie wyższy poziom. Warto równie nadmienić, że jednym z animatorów tego przedsięwzięcia jest Vladimír Pavelka znany z dokonań MANIAC BUTCHER. Można lubić lub nie taką muzykę, ale całość tego spektaklu przyciągnęła sporą publiczność. Zastanawiam się, dlaczego ten band nie trafił na dużą scenę zamiast S.D.I., które nieudolnie zastąpiło OVERKILL. Koncert S.D.I. na dużej scenie to najgorszy pomysł tego festiwalu.

Kolejny słaby koncert, to występ norweskiego GORGOROTH, który tym razem wystąpił bez Infernusa (rzekomo został on pobity i trafił do szpitala). Całość zaczęła się o 24:35. Na pierwszy strzał poleciał numer z Antichrist: Bergtrollets Hevn. Tak więc całkiem dobrze. Po nim wylęgł się Aneuthanasia i Prayer. Po kilku utworach stwierdziłem, że nie chcę sobie niszczyć wyobrażenia o tym zespole i wolę iść do domu. Zobaczyłem jeszcze Katharinas bortgang i poszedłem do domu.

Dzień 4

 

Grecy zawsze na żywo wypadali dobrze, dlatego wiedziałem, że koncert SUICIDAL ANGELS będzie sporą dawką zajebistego thrash metalu i się nie myliłem. Panowie przygotowali kawał solidnej porcji energetycznego łomotu i choć grali na małej scenie, przyciągnęli całkiem sporą ilość publiczności. Poleciały Endless War, Bloodbath, Apokathilosis. To wystarczyło, by rozruszać pod sceną całkiem niezły młyn. Przyglądając się małej scenie, wychodzi na to, że w tym roku było znacznie więcej ciekawszych zespołów właśnie na tej scenie. SUICIDAL ANGELS to zdecydowanie potwierdził.

 

Wielu z nas czekało na ten koncert. Oto DEICIDE miał w całości wykonać swój hymniczny album Legion. Takie wydarzenie nie mogło być pominięte, dlatego czym prędzej pognałem ku scenie, by napawać się tą śmiercionośną muzyką. Rozbrzmiało intro zapowiadające Satan Spawn, the Caco-Daemon. Z każdą chwilą gęstniała atmosfera, pod sceną szalejący tłum wygenerował spory ładunek energii. Glen w doskonałej formie roztaczał wokół siebie mroczną aurę wszechogarniającego zła. Dead but Dreaming podkręcił nieco tempo, by raz po raz uderzać coraz to nowym plugastwem. Polecał Repent to Die, po nim Trifixion i Behead the Prophet (No Lord Shall Live). Nie było taryfy ulgowej. DEICIDE przygotował na ten fest dwa koncerty. Podczas pierwszego zagrał w całości album Legion.

Dlatego nie powinno nikogo dziwić, że pojawiły się w setliście również takie numery jak Holy Deception, In Hell I Burn, Revocate the Agitator. Druga część występu to wybrane klasyczne utwory z repertuaru zespołu. Poleciał m.in. Once Upon the Cross. Muzycznie wszystko się zgadzało, choć miałem wrażenie, że obaj gitarzyści odgrywają to bez emocji, ot perfekcyjne rzemiosło i tyle. Za to Glen Benton i Steve Asheim zatracali się tu w szaleństwie. Przyszedł czas również na takie tuzy jak When Satan Rules His World, They Are the Children of the Underworld. Było to miłym akcentem, choć tak naprawdę z niecierpliwością oczekiwałem na klasyki z debiutu. Ależ ucieszyła mi się morda, kiedy polecały Scars of the Crucifix, Oblivious to Evil, Dead by Dawn, Sacrificial Suicide. Czyż można sobie wyobrazić bardziej niszczący koncertowy set? Na koniec DEICIDE zagrało Homage for Satan z The Stench of Redemption i było po zamiatane. Myślę, że wielu oglądających ten gig na długo zapamięta to jako jeden z mocniejszych akcentów tego festiwalu.

BENEDICTION zgrało tym razem na małej scenie, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że na tej scenie działo się najwięcej ciekawych rzeczy.

BENEDICTION jak dotąd oglądałem z 7 czy 8 razy i zawsze ich koncerty miały wysoki poziom. Wiedziałem, czego mogę się spodziewać, z przyjemnością sączyłem te death metalowe dźwięki, rozkoszując się takimi klasykami jak Vision in the Shroud czy Subconscious Terror. I choć tym razem BENEDICTION postawił na nowe numery, cały koncert był znakomity. Zresztą obok kilku numerów promujących ich jak dotąd ostatni album Scriptures znalazł się, chociażby Unfound Mortality. Generalnie set z 9 numerów pozostawił spory niedosyt. Cóż festiwale rządzą się swoimi prawami, trochę szkoda, ale, tak czy inaczej, ten gig był naprawdę znakomity.

Kolejna kapela, która przykuła moją to oczywiście AURA NOIR, który przygotował skondensowaną dawkę black/ thrashowej masakry. Jak się potem okazało, Blasphemer wraz z Aggressorem jeńców nie brali, serwując publiczności od razu Upon the Dark Throne. Bez chwili wytchnienia z głośników sączył się mrok. Apollyon również nie był dłużny, siejąc masową zagładę swoim opętanym głosem, wypluwając z siebie Blood Unity. Z każdą chwilą tego koncertu robiło się coraz ciaśniej pod sceną. Poleciało Belligerent 'til Death, choć tak naprawdę dopiero przy Iron Night/ Torment Storm pod sceną rozkręcił się młyn na dobre. Tego wieczoru polecało jeszcze kilka szlagierów, m.in. Destructor, Unleash the Demon czy voivodowy The Stalker. W sumie jedenaście ciosów, które powaliłyby byka.

 

 

Dlatego po tym koncercie, występ MARDUK na dużej scenie nie zrobił na mnie większego wrażenia. Zresztą zmęczenie dawało się już trochę we znaki, w końcu był to ostatni dzień festiwalowy. Z tego powodu nie wytrwałem do końca koncertu Szwedów, oglądając tylko pięć pierwszych numerów: On Darkened Wings, Viktoria, The Blond Beast, Beyond the Grace of God po Of Hell's Fire. Poszedłem spać, trochę żałuję, bo MARDUK zaprezentował wysoki poziom, ale było to już dla mnie trochę za wiele. Rano musieliśmy wracać. Trochę szkoda, że MARDUK grał tak późno, zmęczenie dało o sobie znać i przegrałem tę walkę. Pozostały jednak miłe wspomnienia z tego ultra brutalnie zagranego koncertu. Nie mogę się nadziwić, jak oni to robią – grają muzę w tak niszczących tempach, a przy tym brzmią tak selektywnie. Koncert MARDUK był jednym z lepiej nagłośnionych koncertów tej edycji festiwalu.

 

Rano o 10:00 musieliśmy opuścić hotel. Skonany, a zarazem spełniony wracałem do domu z bananem na twarzy, rozmyślając, co przyniesie kolejna edycja Brutal Assault?

NecronosferatuS

 

baa222

 


 

 

 

Informacje o wydajności

Application afterLoad: 0.001 seconds, 0.29 MB
Application afterInitialise: 0.017 seconds, 0.97 MB
Application afterRoute: 0.025 seconds, 1.21 MB
Application afterDispatch: 0.042 seconds, 2.33 MB
Application afterRender: 0.047 seconds, 2.45 MB

Zużycie pamięci

2602840

Zapytań do bazy danych: 12

  1. SELECT *
      FROM jos_session
      WHERE session_id = 'gvim0foofam3s0f037kfvtqvm5'
  2. DELETE
      FROM jos_session
      WHERE ( time < '1715184435' )
  3. SELECT *
      FROM jos_session
      WHERE session_id = 'gvim0foofam3s0f037kfvtqvm5'
  4. INSERT INTO `jos_session` ( `session_id`,`time`,`username`,`gid`,`guest`,`client_id` )
      VALUES ( 'gvim0foofam3s0f037kfvtqvm5','1715185335','','0','1','0' )
  5. SELECT *
      FROM jos_components
      WHERE parent = 0
  6. SELECT folder AS type, element AS name, params
      FROM jos_plugins
      WHERE published >= 1
      AND access <= 0
      ORDER BY ordering
  7. SELECT MAX(time) 
      FROM jos_vvcounter_logs
  8. SELECT m.*, c.`option` AS component
      FROM jos_menu AS m
      LEFT JOIN jos_components AS c
      ON m.componentid = c.id
      WHERE m.published = 1
      ORDER BY m.sublevel, m.parent, m.ordering
  9. SELECT template
      FROM jos_templates_menu
      WHERE client_id = 0
      AND (menuid = 0 OR menuid = 6)
      ORDER BY menuid DESC
      LIMIT 0, 1
  10. SELECT a.*, u.name AS author, u.usertype, cc.title AS category, s.title AS section, CASE WHEN CHAR_LENGTH(a.alias) THEN CONCAT_WS(":", a.id, a.alias) ELSE a.id END AS slug, CASE WHEN CHAR_LENGTH(cc.alias) THEN CONCAT_WS(":", cc.id, cc.alias) ELSE cc.id END AS catslug, g.name AS groups, s.published AS sec_pub, cc.published AS cat_pub, s.access AS sec_access, cc.access AS cat_access 
      FROM jos_content AS a
      LEFT JOIN jos_categories AS cc
      ON cc.id = a.catid
      LEFT JOIN jos_sections AS s
      ON s.id = cc.section
      AND s.scope = "content"
      LEFT JOIN jos_users AS u
      ON u.id = a.created_by
      LEFT JOIN jos_groups AS g
      ON a.access = g.id
      WHERE a.id = 1849
      AND (  ( a.created_by = 0 )    OR  ( a.state = 1
      AND ( a.publish_up = '0000-00-00 00:00:00' OR a.publish_up <= '2024-05-08 16:22:15' )
      AND ( a.publish_down = '0000-00-00 00:00:00' OR a.publish_down >= '2024-05-08 16:22:15' )   )    OR  ( a.state = -1 )  )
  11. UPDATE jos_content
      SET hits = ( hits + 1 )
      WHERE id='1849'
  12. SELECT id, title, module, position, content, showtitle, control, params
      FROM jos_modules AS m
      LEFT JOIN jos_modules_menu AS mm
      ON mm.moduleid = m.id
      WHERE m.published = 1
      AND m.access <= 0
      AND m.client_id = 0
      AND ( mm.menuid = 6 OR mm.menuid = 0 )
      ORDER BY position, ordering

Wczytane pliki języka

Nieprzetłumaczone frazy - tryb diagnostyczny

Brak

Nieprzetłumaczone frazy - tryb projektanta

Brak