DAMNATION HAMMER- Disciples Of The Hex CD I Hate rec
Nie ukrywam, że angielski DAMNATION HAMMER do niedawna nic mi nie mówił, ale jak usłyszałem po raz pierwszy „Disciples Of The Hex”, wyjaśniło mi się od razu kilka tematów, a że jestem wyznawcą CLETIC FROST, ten materiał wbił się z taką łatwością w mój mózg, że aż miło. Ktoś powie, że CELTIC FROST jest jeden. Ok, to na pewno racja, ale głód takiej muzyki jest zbyt wielki, by nie dopuszczać do siebie zespołów, które nie kryją swojego uwielbienia do twórczości Szwajcarów, tym bardziej że w przypadku DAMNATION HAMMER nie mamy do czynienia z bezmyślnym kopiowaniem twórczości Warriora i spółki. Debiut Anglików to cholernie dobra, masywnie brzmiąca muzyka. Sporo tu wgniatających w glebę fragmentów, po których trudno się pozbierać. Kolejny raz potwierdza się fakt, iż trzy osobowe kapele tworzą najciekawszą muzykę, bez zbędnych ozdobników, gitarowego zamieszania, które dość często pojawia się w przypadku dwóch gitarzystów w zespole, szczególnie jeżeli obaj są dość mocnymi indywidualistami. „Defiance & Retribution” to dość krótki choć bardzo mroczny utwór, który płynnie przechodzi w mega ciężki „Throne of Fire”. Bardzo nisko strojona gitara nadaje całości bardzo posępnego nastroju, średnie tempo płynie miarowo niczym wulkaniczna lawa, która choć posuwa się wolno, niszczy wszystko, co napotka na swojej drodze. Kolejny cios wymierzony w potylicę to tytułowy „Disciples Of the Hex” i tu nie ma taryfy ulgowej. Specyficzne celticfrostowe brzmienie gitar sieje zniszczenie w bardzo skuteczny sposób, zatapiając słuchacza w bezkresnym mroku. „Serpent’s Wrath” to kolejny kop, po którym trudno będzie się podnieść. „Ipaled of the Horns of Betrayer” dla odmiany to nieco żwawiej zagrany numer, więcej w tym energii, przynajmniej na samym początku. Jedyne, co drażni, to bardzo dziwnie, nieco syntetycznie brzmiąca perkusja. Tak czy inaczej numer jak najbardziej się broni. „Harbinger of Darkness” to kolejny szósty numer na tej płycie, która stopniowo zaczyna nieco nużyć podobieństwem kompozycji i choć kocham klimat CELTIC FROST na tej płycie, to jednak brakuje mi różnorodności. To co na początku tak mnie urzekło, przy kolejnych podobnych do siebie utworach nieco mnie męczy. Niby na „The Xex II” zespół pokusił się o zrobienie swojego „Dance Macabre”, ale jednak nie do końca ten numer do mnie przemawia. „Gates to the Necronomicon” to zamykający całość numer, w którym drzemie ponura atmosfera, jakieś nieodgadnione szaleństwo, choroba. Myślę, że ten album ma wiele naprawdę dobrych momentów i jako całość prezentuje się niezwykle dobrze!