VAMPYR - Cry Out For Metal CD
Jeden z najciekawszych Heavy/Speed metalowych albumów lat 80tych! Debiutancki album niemieckiego VAMPYR, pierwotnie wydany w 1985 roku, został po latach wznowiony w formie CD, dzięki czemu znów możecie cieszyć się tymi masakrującymi wszystko kompozycjami, wzbogaconymi o 9 bonus tracków, video oraz dwie wersje okładki płyty! Sam materiał to bardzo energetycznie zagrany speed metal, noszący pewne podobieństwa wczesnych dokonań TYRANT, RUNNING WILD, IRON ANGEL, LIVING DEATH. Cały czas słuchając tego materiału ciary przechodzą po ciele niczym błyskawice, elektryzując słuchacza atomową eksplozją, głowa sama wyrywa się do headbangingu. Ma się wrażenie, że za chwilę odpadnie czerep i potoczy się z szybkością światła do samego piekła. Już po pierwszych taktach intra można zorientować się, że mamy do czynienia z muzyką mająca diabła za przewodnika :) Zaraz po piekielnym wstępie gitarowe piekło rozpętuje się na dobre. Z tym charakterystycznym brzmieniem niczym „Demon’s Night” z „Restless & Wild” ACCEPT, oznajmiając nadejście „Sinner”, który chwilę po tym wstępie nabiera rozpędu niczym LIVING DEATH. Świetnie brzmiące gitary i ta eksplozja energii porywa niczym tornado. „Indianapolis” to kolejny klasyk z tym Iron Angelowym kopem i bardzo głęboko brzmiącymi partiami perkusji. Nie ma tu wytchnienia! Całość gna niczym oszalała bestia!!! „Hell Bent Angels” i znowu gitarowy riff a’la ACCEPT przecina powietrze niczym brzytwy, średnie bujane tempo i doskonały refren. Ależ to ma moc! Z każdym kolejnym taktem moja dusza staje się opętana tym albumem. To prawdziwy fenomen. Minęło tyle lat, a to cały czas ma tak piekielną moc! „Scrther Man” rozpoczyna delikatne gitarowe tło z narastającym klimatem, rozpędzając stopniowo kompozycję. Gitary w tym utworze są nieco schowane, mimo to słucha się tego całkiem nieźle. Wiosła robią tu sporo dobrej roboty, zajebiste solówki i to mięsiste brzmienie… Gdyby jeszcze były nieco bardziej wysunięte do przodu, było by już mega piekielnie. 666! „Mercy Killing” to kolejny sznyt na tym albumie. Motorheadowe tempo z podbijanym rytmem i iskrzącą solówką. „Metal Hymn 86” jak na hymn przystało, od samego początku rozdaje razy tnąc totalnymi gitarowymi riffami i znakomitym wokalem. Nie ma zmiłuj się: Oldschool Metal Forever!!! „Warrior”, oj ten numer ma w sobie moc, a przy tym jest to bardzo melodyjny kawałek… ależ musiało to bujać na koncertach! Gdyby tylko mieć wehikuł czasu i móc na chwilę przenieść się do lat 80tych. Chyba nie chciałbym tu wracać. „Breaking Metal” to przedostatnia kompozycja na tym arcydziele. Kolejny cios w tył głowy. Jeszcze nie pozbierałem się od poprzednich razów, a tu spada na mnie taki piorun z nieba! Wypuszczane gitary i to AC/DC’owe tempo sieje zniszczenie. Dodatkowym atutem tej płyty są zajebiste zaśpiewy Wolfganga Schwartza, to znakomity wokalista, idealnie pasujący do VAMPYR. Całość zamyka pulsujący ogromną siłą utwór „Vampyr”. Jest tu moc i ta magiczna zniewalająca siła dźwięków, nie sposób wyzwolić się z mocy tej znakomitej płyty. Zresztą po co, skoro to tak wyjątkowy materiał? Dajcie się opętać „Cry Out For Metal”! Gorąco polecam, choć wydała to niestety wytwórnia