PROTECTOR-Reanimated Homunculus LP 2013 High Roller Rec
Trochę to trwało, ale w końcu po 20tu latach mamy następcę „The Heretige” i to jeszcze z MartinemMissym w roli główniejJ Nie ukrywam, że z wielką niecierpliwością oczekiwałem tego albumu, raz po raz śledząc informacje dotyczące tego, co dzieje się w obozie PROTECTOR. Kiedy zobaczyłem na stronie High Roller,że płyta jest już dostępna, czym prędzej zamówiłem ten winyl. Dziś dotarła przesyłka i zgadnijcie, co robiłem przez cały dzień? Dokładnie! Katowałem non stop ten album,za każdym razem nie mogąc się nadziwić, w jakiej zajebistej formie jest Martin, a przy tym sama muza. To doskonałe rozwinięcie tego, co PROTECTOR zrobił na pierwszych płytach. Wiele w tym jadu, ale i klasycznego klimatu. Te dziesięć kompozycji w idealny sposób odzwierciedla charakter PROTECTOR z czasów „Misanthropy”, „Golem”, „Urm The Mad”. Mimo upływu tylu lat zespołowi udało się w fenomenalny sposób uchwycić atmosferę wyżej wymienionych dzieł. To ten sam styl i klimat. Płyta podzielona na dwie strony (str. 1 „Thrash”, str. 2 „Metal”) powinna rozwiać jakiekolwiek wątpliwości, z jaką muzyka przyjdzie nam obcować, słuchając „ReanimatedHomunculus”. Na pierwszy ogień idzie pełen jadu „Sond Of Kain”. Tłusty, niezwykle drapieżny wokal Martina, tnie niczym ostrze raptora. Chóralne refreny wtórujących muzyków robią tu fajny klimat. Numer ze sporą ilością ciekawych zwolnień, utrzymany na przemian w średnich i wolnych tempach. Bardzo charakterystyczne brzmienie gitary Michaela przywołuje echa czasów „Misanthropy”. Kolejny killer na tej płycie to„DerangedNymphomania” z tym w wolniejszych fragmentach nieco Celtic Frostowym brzmieniem gitary. Jest tu również więcej przyśpieszeń, to zdecydowanie szybszy numer.„Holiday In Hell” - i w tym przypadku nie ma zmiłuj się. Całość gna niczym wicher piekieł. Carl z zegarmistrzowską precyzją napieprza w bębny,że aż miło. Sekcja jest niezwykle precyzyjnie zgrana. Mathias doskonale uzupełnia się z Carlem Nie ma tu słabego elementu, wszystko jest dopracowane w najdrobniejszym szczególe,a przy tym jest w tej muzyce sporo finezji. Tytułowy numer „ReanimatedHomunculus” to zdecydowanie wolniejszy, toczący się leniwie numer, z zajebiście podbijanymi bębnami. Totalny oldschool, zajebisty numer! Jeden z moich faworytów na tej płycie! Michael rozdaje tu takie funty, że mózg mi się lasuje. Nie jest to skomplikowany numer, ale ma w sobie to coś i to przyśpieszenie z zajebistym solo – rewelacja! Ostatni numer zamykający stronę„Thrash”,„Birth Of A Nation”, to kolejny pełen energii i siły utwór. Cały czas nie mogę się nadziwić, jak w dokonały sposób udało się chłopakom nawiązać do swoich korzeni z wielką dbałością o szczegóły i detale. Jest tu tyle odnośników do PROTECTORA, którego pamiętamy ze starych czasów, że szok. Wielka tu bez wątpienia zasługa głosu Martina ale i riffów Michaela. Zresztą myślę, że każdy z muzyków ma tu spory wkład, by materiał był ukłonem w stronę starych fanów.Stronę„Metal” otwiera „Lycopolis”. Rozpoczynający się od basu, nakręca całość, by znów uderzyć niczym piorun, rozpętując piekielną nawałnicę. Niezły thrash metalowy strzał. „Road Rage”- i tu nie ma zmiłuj się, chłopaki gnają jak opętani. Jest w tym tyle energii,że można było by naładować nią całe miasto.„Antiman” - i w tym numerze wychwytuję sporo odnośników do „Holy Inqusition”, szczególnie w tych wolniejszych fragmentach, choć w tym przypadku wydaje się, że Michael wniósł tu więcej finezji swą grą na gitarze, szczególnie jeżeli chodzi o solowe partie. „The End” to kolejny thrash metalowy łamacz kości. Sporo tu technicznych smaczków, ale i chorobliwych wokali. Martin sieje tu prawdziwe zniszczenie. Na koniec PROTECTOR serwuje nam „Calle Brutal”, który na długo nie pozwoli nam zapomnieć o tym albumie. Fajne chórki,sporo ognia i jadu w tej kompozycji, jakoś dziwnie kojarzy mi się z „Kain And Abel”J