MANILLA ROAD- Out Of The Abyss LP 2013High Roller Rec
Już na poprzednim dziele „Mystification” (1987) zespół MANILLA ROAD zdradzał pewne ciągoty w stronę nieco ostrzejszych form wyrazu. Słychać było tu fascynacje thrash metalem i choć było to jeszcze dość nieukierunkowane granie, w delikatny sposób ukazywało, w jakim kierunku grupa zamierza kroczyć na kolejnym albumie. Tak też się stało. „Out Of Abyss” to w dużej mierze album ze sporymi wpływami tego gatunku. Oczywiście materiał nie jest pozbawiony elementów charakterystycznych dla zespołu. Ciągle słychać tu epicki heavy metalowy klimat. Zespół bynajmniej nie zmienił stylu, ale dorzucił do niego to, co już wypracował przez wszystkie lata, czyli nieco zadziorności tak charakterystycznej w thrash metalu. Lata 80te w USA to prawdziwa eksplozja thrash metalowej sceny, dlatego nie powinno dziwić, że właśnie ten gatunek przeniknął częściowo do muzyki MANILLA ROAD. „Out Of Abyss” nie jest złym albumem, choć niestety sposób gry Randy’ego (Thrasher) Foxe’a jest tu bardzo chaotyczny, mało czytelny i brzmi, jakby materiał został nagrany na padach a nie akustycznym zestawie perkusyjnym. Niestety to najsłabszy element tej płyty. Aż trudno uwierzyć, że to ten sam perkusista, który doszedł do zespołu, by nagrać z nim opus magnum „Open The Gates”. Sama muzyka tworzy niezwykle interesującą całość, gdyż jest to naprawdę bardzo dobry krążek. Mamy tu niezwykle przestrzennie nagrana z mocnym głosem Marka, który od czasu do czasu porywa się na wysokie zaśpiewy. Słychać tu szerszą skalę wokalną i czuć, że jego głos, po przewlekłej chorobie, która dokuczała mu przez ostatnie kilka lat, wrócił do formy. Stąd Mark nie obawia się eksperymentować, w ciekawy sposób wkomponowując w całość swoje wysokie partie. Sporo tu chrypy ale i czystych wokali. Brzmienie gitary to również zajebista robota. Szybkie thrash metalowe kostkowanie, fenomenalne solówki. Genialna gra Scotta na basie. Cóż, perkusja trochę psuje efekt finalny, szkoda. Owszem, słuchać tu sporo połamanych synkopowanych rytmów, jest technika, ale wszystko brzmi, jakby Randy walił w kartonowe pudełka lub blaszane garnki, a do tego brzmienie perkusji jest dziwnie rozmyte, mało czytelneL Reasumując „Out Of Abyss” jako całość, to album naprawdę doby, ale tylko dobry, a mógł by być fenomenalny, gdyby perkusja brzmiała tak jak na „Open The Gates”. Dodam jeszcze, że materiał pierwotnie ukazał się pod szyldem Black Dragon w roku 1988, a po latach w nieco odświeżonej formie z nową szatą graficzną wznowił to na vinylu High Roller Rec.