NOMAD SON - The Darkening CD 2013 Metal On Metal Rec
Po trzech latach, które upłynęły od momentu pojawienia się na rynku „The Sternal Return” NOMAD SON powraca z podwójną siłą. Raz, że ukazał się nowy studyjny materiał, o którym za chwilę nieco więcej, a dwa, że w tym samym roku ukazała się reedycja debiut albumu z roku 2009 „First Light” wzbogaconego o materiał DVD „Pilgrimages Of Doom”. To tyle, jeżeli chodzi o informacje na temat wydawnictw Maltańczyków. „The Darkening”, trzeci z kolei pełnowymiarowy album zespołu, ukazał się pod koniec sierpnia i zawiera dziewięć premierowych kompozycji, w tym zamykający całość instrumentalny „Epilogue”. Przykuwa również uwagę okładka autorstwa Jowity Kamińskiej, która i tym razem potrafiła stworzyć niezwykle interesujący koncept. Sama muzyka dryfuje w kierunku odleglejszych rejonów muzycznych poszukiwań, eksplorując muzykę, która często wybiega poza ramy klasycznego doom metalu. Coraz częściej zahacza o progresywnego rocka, nawiązując nowymi kompozycjami do charakteru lat 70tych i to nie tylko za sprawą Hammondów, które mają niepowtarzalnie klasyczne brzmienie, ale i budowy kompozycji. Słychać tu echa DEEP PURPLE i YES. Oczywiście jest to okraszone potężniejszym, bardziej metalowym brzmieniem, ale ma w sobie sporo akcentów tego typu muzyki. „The Darkening” to zdecydowanie dojrzalsze pod każdym względem dzieło. Słychać niezwykłą ogładę instrumentów, całość muzyki tworzy wyjątkowy nastrój, dzieje się w niej naprawdę wiele. Mocne, masywne brzmienie nadaje całości sporej wyrazistości. Świetna produkcja oraz znakomite opanowanie instrumentów przez muzyków sprawia wielką przyjemność. To naprawdę ze wszech miar najlepszy materiał NOMAD SON, co ciekawe, pierwotnie będącym pobocznym projektem Alberta Bella (FORSAKEN). Wydaje się jednak, że tym razem NOMAD SON stał się wiodącym zespołem tego artysty. Jako pierwszy utwór na tej płycie wyłania się bardzo dynamiczny „Light Bearer”. Świetny numer na rozpoczęcie płyty, bogaty w nastroje, zaskakujące zmiany tempa. Ma w sobie spory ładunek emocji. Świetne, bardzo żwawe fragmenty przeplatane wolniejszymi momentami, fajnie nakręcają słuchacza. „Age of Contempt” to kolejna kompozycja. Ponure, masywne brzmienie gitar z tym klawiszowym tłem i mocnymi wokalami Jordana Cutajara, wspieranego od czasu do czasu chórem, robi swoje! Klawiszowe popisy z wtórującą solówką i tym silnie zarysowanym basem, nadają utworowi bardzo konkretnej mocy. Bardzo ciekawy aranż powoduje, że wszystko emanuje siłą! „The Devil’s Benquet”, tajemniczo rozpoczynający się numer już od pierwszych nut buduje tajemniczy nastrój. Wolna, leniwie płynąca kompozycja, tworzy delikatne tło dla czystych wokali Jordana, wyśpiewującego z wielką siłą proroctwa. Bardzo ponury numer. „Only the Scars” to dla odmiany bardziej Heavy Metalowy numer, choć wyjątkowo w nim akurat klawiszowe ochy i achy bardzo mi przeszkadzają, szczególnie jeśli chodzi o pierwszą część utworu. Szkoda, bo to naprawdę fajny numer. Na szczęście dalej pojawia się więcej takich Hammondów, które uszlachetniają ten numer. „Descent to Hell”, bardzo epicki z pojechanymi progresywnymi klawiszami, z każdym kolejnym taktem nabiera masywności. To bardzo Nemesisowy numer. „The Darkening” jest dość przewidywalny, choć mający w sobie coś z klasycznego Sabbathowego charakteru. „Caligula” za to od pierwszych taktów niesie złowieszczy charakter. Klawiszowe brzmienie trąb w tle, szepty wymawiające imię rzymskiego cesarza Kaliguli, niezwykle ciężki i mroczny numer. To chyba jeden z moich ulubionych utworów na tej płycie. Jest w tym numerze jakiś bitewny nastrój, coś niepokojącego, złowieszczego. „Dryhanded Crown” to kolejny numer mający w sobie spory ładunek emocji, bardzo wyrazistych. „Epilogue” zamyka niemal godzinę bardzo interesującej muzyki. Choć podczas słuchania nie raz ukłuło mnie w czarcie serce, to w końcu muzyka jest tu najważniejsza. Cóż, każdy ma prawo do głoszenia swoich przekonań. Ktoś wierzy w Boga, inny w Niosącego Światło Lucyfera. Ważne, aby nie popadać w obłęd fanatyzmu, zachowując tolerancję. Niech muzyka będzie tym czynnikiem łączącym, a nie dzielącym przekonania.