DETHORNED CHRIST - Roots Of Ancient Cult CD 2010 Hammer Of Damnation
I tym razem mamy do czynienia z Brazylijskimi Diabłami, którzy prawie po 16tu latach piekielnych wojaży, postanowili zainfekować świat debiutanckim albumem. To prawdziwie czarna sztuka, kult i mrok mocno nawiązujący do oldschoolowej klasyki DARKTHRONE, SODOM, DESTRUCTION, BATHORY, VENOM czy POSSESSED. Czyż można wyobrazić sobie bardziej niszczące wzorce? To prawdziwie opętańcza muzyka. Słuchając tych numerów, ma się ciary na plecach. Czuje się tu wszechobecność Pana Piekieł, który naznaczył DEATHRONED CHRIST swoim Infernalnym piętnem. To muzyka wypływająca z czarnych jak jego krew dusz. Jest w tym tyle siły, totalny rozpierdol, wszechogarniające bestialstwo. Surowe brzmienie dodaje tym kompozycjom jeszcze większej siły wyrazu. Chropowate, niewygładzone brzmienie, potęguje jad w tej muzyce. Otwierający całość „The Return” nieprzypadkowo kojarzy się z wczesnymi dokonaniami BATHORY. „Lycenthtopy” to dla odmiany bardziej black/thrash metalowy numer a’la DESTRUCTION czy POSSESSED. Ten numer urywa łeb. „Death Squadrons” to kolejny cios piekielnym kopem. Brutalny bardzo intensywny numer. Niezwykle zróżnicowana klimatycznie płyta w genialny sposób potrafi wytracić swój pęd na rzecz niemal Rock’n’Rollowego klimatu. Słychać to doskonale na „Dethroned Christ”. Utwór bardzo przypominający numer BULLDOZER, a przy tym jest to dobrze nagrane. „Prophecy Of Neferti” to bardziej klimatyczny kawałek z orientalnym wstępem i tym plugawym charakterem wczesnych dokonań DARKTHORNE - totalne opętańcze wokale rozpierdalają umysł. „The Art Of War” to bardzo żwawa kompozycja ze sporym naciskiem na thrash metalowe gitarowe riffowanie, co w połączeniu z black metalowym charakterem całości, rozpieprza na kawałki. Jest w tej muzyce tyle mroku! To jedna z ciekawszych kapel, jakie ostatnio wpadły w moje łapska. „Life After Death” to dla odmiany dość typowy black metalowy numer, utrzymany w średnim tempie. Wokale robią tu upiorne wrażenie, jakby Hatewolf faktycznie został opętany przez wszechpotężne ZŁO. Utwór mimo mroku nie jest pozbawiony melodyjności ale i szaleństwa, która na koniec niszczy wszelkie napotkane życie. „Bael” - i tu ciemność spowija całość. Szybko zagrana kompozycja rozdaje ciosy sprawnością kata piekieł. Ciekawe nagłe zwolnienia po to, by znowu przyśpieszyć, tworzą zajebiście złowieszczą atmosferę. Zamykający całość „Pour Worst Nightmare” to w średnich tempach płynąca kompozycja, przypominająca nieco BATHORY. Doskonały numer na zakończenie płyty, bardzo trafnie podkreśla oldschoolowy charakter albumu. Jeżeli nie znacie DEATHRONED CHRIST, koniecznie sięgnijcie po ten czarci materiał, a wasze dusze spowije prawdziwy mrok.