VADER - Necrolust 1989 LP Witching Hour Prod 2015
Nie zapomnę ile emocji towarzyszyło mi kiedy po raz pierwszy usłyszałem ten materiał w wersji kasetowej. Była to jedna z ciekawszych demówek w tamtym okresie. W dodatku „Necrolust” był dziełem polskiego zespołu co bez wątpienia stanowiło powód do dumy. VADER okazał się jednym z tych polskich zespołów, któremu udało się przebić Żelazną Kurtynę. Właśnie oni przecierali szlaki. Zachód kojarzył polską muzykę wyłącznie zespołem ludowym Mazowsze. Tymczasem działało u nas sporo naprawdę wartościowych podziemnych zespołów. Owszem, nie możemy zapominać o KAT i TSA które również miały w tym spory udział, ale tak naprawdę dopiero VADER i IMPERATOR zwrócił uwagę na naszą undergroundową scenę.
Choć tak naprawdę dopiero drugi materiał demo VADER „Morbid Reich” rozpętał totalne szaleństwo wokół Olsztynian, to jednak dla mnie zawsze „Necrolust” będzie tym najważniejszym dziełem, noszącym jeszcze znamię Black/Speed. Te cztery numery to istna Infernalna orgia dźwięków. Wokal Petera na tym demo kojarzył mi się z wczesnymi nagraniami Quorthona z BATHORY – głęboki, bardzo pogłosowany, niósł totalne zniszczenie. Na „Morbid Reich” Peter już brzmiał i śpiewał inaczej. Wyjątek stanowiły koncerty,, na których przez długi czas zachował tę charakterystyczną barwę. Jak sądzę wynikało to raczej z ówczesnych problemów sprzętowych oraz ludzkich. Nie zawsze organizator potrafił zapewnić zespołowi godziwe warunki więc należało naprawdę zdzierać gardło by było cokolwiek słychać.
Warto zauważyć, że „Necrolust” to spory przeskok stylistyczny. VADER po koncercie 5 kwietnia 1986 roku na pierwszej edycji MetalManii postanowił totalnie zbrutalizować muzykę. W zaledwie 3 lata po występie w Spodku zespół wypuszcza niszczący „Necrolust”. Aż trudno uwierzyć z jaką niezwykłą łatwością VADER potrafił dokonać tak znaczącej transformacji. W tamtym okresie wiele zespołów rywalizowało o miano najbardziej ekstremalnego. Każdy chciał grać jeszcze szybciej od konkurencji. Ta mania szybkości napędzała scenę, a ludzie pragnęli nieograniczonego przepływu energii. W przypadku VADER odbywało się to w naturalny sposób. Dlatego na odzew podziemia nie trzeba było długo czekać. „Necrolust” stał się jedna z popularniejszych taśm która w obiegu tape trading-owym robiła prawdziwą furorę. Praktycznie w podziemiu nie było nikogo, kto nie znałby VADER. Dodatkowo w tamtym okresie zespół był niezwykle aktywny koncertowo co na pewno przyczyniło się w znacznym stopniu do umocnienia pozycji. Peter ze swoją grupą rósł w siłę w zastraszającym tempie. Głód brutalnej muzyki był nieziemski, a VADER na koncertach robił zawsze zajebistą sztukę.
Dzięki graniu sporej ilości gigów VADER szybko nabrał ogłady. Peter nie bał się grania koncertów w nawet skrajnie trudnych warunkach. To poświęcenie i mordercza praca w bardzo szybko przyniosła ogromny szacunek sceny, a sam zespół z każdym kolejnym występem podwyższał poprzeczkę wynosząc muzykę na znacznie lepszy poziom. Słychać to wyraźnie na drugim demo „Morbid Reich” który dzieli od wydania „Necrolust” tylko niecały rok. Zespół znacznie okrzepł, nabrał ogłady scenicznej i stał się niszczycielką machiną która gnała wprost ku nieuniknionemu sukcesowi. VADER nie zawsze miał z górki, borykał się z wieloma problemami to jednak nie zabrakło tej trójce maniaków dostatecznej determinacji i woli walki. Dzięki im za to. Świat wiele by stracił gdyby nie postały takie dzieła jak „Necroloust” czy „Morbid Reich”.
Lubię późniejsze dokonania VADER, ale ze smutkiem spoglądam na to, że zespół odszedł tak daleko od swoich pierwocin z każdym kolejnym materiałem wypierając ten thrash metalowy pierwiastek tak widoczny na „Necroloust” czy „Morbid Reich”. Te młodzieńcze fascynacje VENOM, BATHORY, SLAYER, KREASTOR stopniowo traciły na sile. Brakuje ich na nowych dokonaniach VADER. Dopiero na „Tibi et Igni” zespół uczynił wyraźny ukłon w stronę starych fanów. Mam nadzieję, że nie był to jednorazowy akt bo VADER w tej stylistyce jest najlepszy.
Długo zastanawiałem się dlaczego VADER nie wznawia tego materiału w oryginalnej wersji. Przecież na ponowne wydanie „Necrolust” musieliśmy czekać 26 długich lat. Jednak lepiej późno niż wcale, tym bardziej, że Bart zWITCHING HOUR odwalił tu kawał dobrej roboty przygotowując kilka wersji tego materiału od taśmy począwszy, dwóch wersji CD i na winylowych edycjach skończywszy. Warto również zwrócić uwagę na jakość dźwięku. Odpaliwszy winyl słyszę ścieżki gitar których wcześniej nie byłem w stanie wyłowić z całości. Wydanie, choć piękne, niestety posiada inną okładkę. Z kolei wydanie Die Hard posiada ciekawy poster z unikatowym foto VADER. Szkoda, że materiał nie został powielony na obu stronach, co przedłużyło by żywotność muzyki i na pewno byłoby lepszym rozwiązaniem niż nijaki grawer na stronie B. Szkoda również, że zespół nie pokusił się o szczegółową notkę biograficzną czy też wywiad dotyczący tego okresu. Świetnie uzupełniłoby to całość. Tak czy inaczej sam fakt iż w końcu „Necrolust” doczekał się winylowgo wydania jest niezwykle ekscytujący. Do tego dochodzi wspaniała mini trasa VADER promująca reedycje materiałów demo. To wydarzenie na pewno na długo wryje się w moja pamięć i choć nie dotarłem na inauguracyjny koncert w Białymstoku było mi dane oglądać VADER w Sosnowcu. Było to naprawdę niezapomniane i niezwykle wzruszające przeżycie.
Leszek Wojnicz-Sianożęcki