DANGER DRIVE (PL)
DANGER DRIVE - … przemycili dziewczynę u siebie w samochodzie…
Na łamach OMMM dziś kolejny przedstawiciel polskiej sceny metalowej. Danger Drive z Częstochowy. Proponujemy odszukać na półkach z kasetami ich materiału Darkness Comes. Nagrany 20 lat temu stuff, to solidna porcja Death / Thrash Metalu Made In Poland. Na podróż w przeszłość zgodzili się Viki – gitarzysta i wokalista oraz Tommy – gitarzysta. Obaj oczywiście z DANGER DRIVE…
Witajcie! Na samym początku zapytam Was obu o pierwsze ważne dla Was, jeszcze jako młodych chłopaków - zespoły. Niekoniecznie metalowe. Możecie podać jakieś nazwy?
VIKI: Aaa... Jeśli sobie dobrze przypominam, to zostałem zarażony zespołem BLACK SABBATH po raz pierwszy. Później dołączyły inne, jak LED ZEPPELIN, AC/DC (oryginalne 2 płyty dostałem prosto z Australii). Potem było BUDGIE, DEEP PURPLE… pewnie były tez inne, ale trudno sobie teraz o nich przypomnieć.
BOGDAN (TOMMY): Na tamte czasy to oczywiście zespoły spod znaku New Wave of British Heavy metal czyli Iron Maiden. Potem Metallica, Morbid Angel, Testament, Slayer, Sepultura. Słuchałem i słucham też starą dobrą muzę z niezależnej angielskiej wytwórni 4AD propagującej brzmienia i zespoły typu Cocteau Twins, Dead Can Dance czy Clan of Xymox.
A dzięki komu zainteresowałeś się muzyką, ale już metalową?
V: Miałem paru znajomych, którzy słuchali zespołów metalowych i kumplując się razem, tak właśnie się zaczęło.
B: Jeśli chodzi o mnie to pierwszą kapelą o takim brzmieniu było na pewno kilka zespołów np. Iron Maiden, pierwsza płyta Metallica, a jako gitarzysta dużo słuchałem szałowych i nowatorskich solówek Eddiego Van Halen i jego zespołu.
Powiedz, jaką kapelę zobaczyłeś na żywo po raz pierwszy w swoim życiu? Chodzi mi o band metalowy i niemetalowy.
V: Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, ale jak pamiętam z zagranicznych zespołów to możliwe, że pierwszym był SAXON (ale nie na 100%), a z polskich, to być może zespoły z festiwalu ROCKOWISKO w Łodzi (również nie w 100%, ale tak to teraz pamiętam).
B: Z tych wielkich brytyjskich kapel jakie widziałem Iron Maiden i Saxon! Spoza metalu to...Classix Nouveaux (śmiech)! Jeśli chodzi o naprawdę mój pierwszy koncert.... to był polski zespół BANK, ale nie wiem czy ktoś to jeszcze pamięta? Mam jeszcze nawet płytę vinylową tego zespołu.
Ciekaw jestem jakie było wówczas, w połowie lat 80-ych środowisko metalowe w Częstochowie? Kto jeszcze tworzył scenę w Waszym mieście i regionie, oprócz DANGER DRIVE?
V: To trudne pytanie, bo nie mieszkałem w Częstochowie w tamtym czasie, ale jak pamiętam, to istniał zespół ZAŁOGA G., a w okolicach Radomska (w Bełchatowie) był zespół MOBILIZACJA. To tyle co mogę teraz sobie przypomnieć.
B: Wow....stare czasy i niestety mnie jeszcze wtedy nie było w Częstochowie... Przyjechałem tutaj w 89 roku na studia i poznałem paru fajnych ludzi, z którymi planowałem granie. Ale spotkałem kiedyś Vikiego (śmiech) nota bene w trzeciej alei pod Jasną Górą i tak się zaczęło moje granie w Danger Drive! A tak dla przypomnienia z Vikim znaliśmy się jeszcze z dawniejszych czasów radomszczańskiego zespołu VIKING, z którym to miałem przyjemność wystąpić na dużej festiwalowej scenie Jarocińskiego Festiwalu Muzyków Rockowych w 1986 roku.
Czy przed wstąpieniem w szeregi DANGER DRIVE grałeś w innym zespole?
V: Tak, mój pierwszy własny zespół, to ROCKER DC. Maciej Pilarczyk – wokalista, teraz to chyba manager Chylińskiej. Tak, tak - to prawda! Jego ścieżki kariery poszły trochę inaczej i wylądował w Warszawie w znanej wytwórni… nie pamiętam nazwy. Później przyszedł VIKING (dlatego moja ksywa..Viki do dzisiaj), graliśmy w Jarocinie na przesłuchaniach z VADER, gdzie myśmy się załapali na dużą scenę, a oni nie w tamtym czasie…Ale jaja!
B: Jasne, że tak ale to takie mniej znane zespoły z domów kultury.... no i wspomniany już Viking.
Współzałożycielem w 1988 roku DANGER DRIVE był Viki. Jak wspominasz te początki zespołu?
V: Początki były bardzo spontaniczne, pełne pomysłów, a jednocześnie trudne ze względu na miejsce do prób i jakość sprzętu. Ale jakoś dawaliśmy sobie rade i poszło.
Kto jest autorem nazwy i logo DANGER DRIVE?
V: Autorem nazwy jest basista Sprocket (Sławek Przysiecki), a logo robił nam Kronos (kumpel, który siedział w takiej muzyce i pracował przy produkcji koszulek z zespołami).
A jeżeli chodzi o zespoły undergroundowe i ziny? Które tytuły i zespoły Waszym zdaniem były pionierskie w naszym kraju?
V: Oooo…na to pytanie nie jestem teraz w stanie odpowiedzieć. Z zespołów za naszych czasów to pamiętam VADER, ARMAGEDDON, były inne, ale już nie pamiętam.
Utwór DANGER DRIVE – Mad Man usłyszałem po raz pierwszy w radiowej audycji Demo Top, prowadzonej przez Filipa Łobodzińskiego. Czy dużo słuchałeś w tamtych latach radia? Jakie to były audycje? Pamiętasz Muzykę Młodych, Metalowe Tortury?
V: Oczywiście! To były podstawowe audycje w tamtym czasie, aby posłuchać jakichś nowości. Jeszcze była tzw. Muzyczna Poczta UKF, jak sobie przypominam. Siedziałem wtedy z kaseciakiem i nagrywałem płyty (śmiech).
Ten sam utwór – Mad Man ukazał się również na belgijskiej składance kasetowej Morbid Noise Abomination – jak do tego doszło?
V: Poznałem w Częstochowie kolegę Krzyśka z Belgii, który współpracował z zinem z tego kraju i dlatego ta składanka. Ale nie mieliśmy w tamtym czasie niczego innego z materiałów, żeby się nadawał na wydawnictwo - szkoda!
We wrześniu 90 roku nagraliście w studio Live Club WDK Częstochowa demo Mother Of Hate. Jak oceniasz ten materiał z perspektywy blisko 22 lat?
V: Jak teraz tego słucham, to nie mogę uwierzyć, że na "setkę" nagrywając był taki czad i zgranie.
B: Fajne czasy, ale słabe możliwości nagrania (śmiech). Musieliśmy wszystko nagrać na setkę czyli 100% live. Jak się pomyliliśmy to od początku... zresztą takich nagrywek mieliśmy więcej Nagrywaliśmy wszystko na naszej "próbowni" czyli w klubie Hutnik zwanym potocznie "Kładką", gdzie bawiłem się w realizatora (śmiech). Pożyczałem od kumpli mikrofony, czyli każdy był inny, podłączałem do miksera i nagłaśniałem cały zespół, a potem nagrywaliśmy to na wszystko na magnetofon kasetowy Technics - mam nawet ten magnetofon do dzisiaj (śmiech).
Po nagraniu tego demo zespołowi groził rozpad. Kaju został wyrzucony z zespołu. Dlaczego?
V: Tak… Bębniarz był dobry, ale psuł postęp zespołu i tak to się musiało skończyć . I am so sorry Kaju!
Na koncertach, które graliście z DANGER DRIVE poznaliście zapewne sporo innych zespołów. Z jakimi kapelami imprezowało się najfajniej? Masz zapewne masę wspomnień i anegdot. Czy mógłbyś którąś przytoczyć?
V: Oczywiście SEPULTURA. Jak pamiętam na trasie do Ostrawy, to przemycili dziewczynę u siebie w samochodzie przez granice, bo cały plecak z dokumentami był zostawiony obok mojego bagażu... niesamowite! ACID DRINKERS…Wow! Z nimi było naprawdę ciekawie. W Ostrawie przed koncertem tak mnie spili, że Bogdan myślał, że nie dam rady zagrać koncertu. Ale wyszedłem i zrobiłem swoje jak należy.
B: No najbardziej mi się podobało jak graliśmy trasę Metalmania / Katowice, Rock Arena / Poznań oraz Ostrawa, którą graliśmy z takimi gwiazdami jak Massacre, Grave, Paradise Lost, Master, Sepultura. Jechaliśmy wtedy jednym autokarem z Acid Drinkers ...Oj działo się, działo, ale napiszmy, że było naprawdę odjazdowo (śmiech).
A jak oceniasz te wszystkie zadry i animozje koncertowe pomiędzy metalowcami fanami jednego gatunku muzyki? Czy Ty bądź, któryś z Twoich kolegów z zespołu został kiedyś skrojony?
V: Ach...Szkoda słów na ten temat, żeby ludzie muzyki zabierali sobie koszulki i inne gadżety. Głupie czasy wtedy były. Brak zrozumienia i spójności fanów różnej muzyki.
W 1992 roku nagrywacie Darkness Comes. Materiał, dzięki któremu zainteresował się Wami MMP. Jak doszło do podpisania papierów z Dziubińskim?
Muzyka zrobiła swoje. MMP było pierwsze, a my nie mieliśmy czasu czekać. Potem zaraz zadzwonił Kmiołek, ale niestety było już za późno. Wysłaliśmy też kasetę do wytwórni Earache, była pozytywna odpowiedz... Poprosili nas o więcej materiału, ale niestety nie byliśmy na tamte czasy nagrać coś w studio więcej... kasa!! Odezwała się też druga inna wytwórnia mniej trochę znana od Earache po wysłuchaniu utworu Mad man, ale zignorowaliśmy tą wytwórnie i myślę, że to był życiowy błąd, bo ta wytwórnia potem zrobiła kolosalny postęp… (Szkoda, że nie podałeś nazwy wytwórni – dop. Wojtas), ale mówi się trudno. Byliśmy może zapatrzeni za wysoko.
B: Myślę, że to dobry moment na wywiad, bo właśnie minęło równe 20 lat od wydania naszej płyty przez wytwórnię Metal Mind Productions pana Dziubińskiego. A jak doszło do podpisania umowy...Normalnie - muza sama się obroniła. Uważam że to była naprawdę odjazdowy materiał jak na tamte czasy. Zresztą do dzisiaj słyszę mnóstwo pozytywnych wiadomości o zespole i naszym graniu. Ciągle nas jeszcze pamiętają, a nawet widziałem ostatnio jakieś nasze nagrania na YouTube.
Nie obawialiście się, że Dziubiński potraktuje DANGER DRIVE po macoszemu – mówić delikatnie, znając jego wałki o których już wtedy było wiadomo? Jak oceniasz współpracę z MMP?
V: Tak, ale nie mieliśmy większego wyboru w tamtym czasie. Po prostu być albo nie być. Dlatego taka decyzja.
B: Tak naprawdę nie było wtedy w Polsce innej alternatywy. Otworzyło nam to drogę do wielkich koncertów, spotykania i grania z największymi gwiazdami metalu. Szkoda tylko, że okazało się to gwoździem do trumny Danger Drive....
Ciekaw jestem jak MMP promował Darkness Comes? Czy dużo kaset z tym materiałem udało się sprzedać ? Graliście jakieś koncerty promujące ten materiał?
V: Jak pamiętam z promocja był największy problem i nigdy nie dowiedziałem się jak dużo kaset udało się sprzedać z materiałem "Darkness Comes".
B: Ile kaset się sprzedało. Bynajmniej ja tego nie wiem, ale zapewne bardzo dużo. Słuchali tego wszyscy moi kumple, kumpele, znajomi i nawet tacy, których nie znałem, a zaczepiali mnie i mówili, że to świetna płyta.
Czy utrzymujesz kontakt z innymi muzykami DANGER DRIVE? Tommy czy Kaju… Wiesz może, co u nich słychać?
V: Nie potrafię na to pytanie odpowiedzieć. Pewnie chłopaki coś tam robią, mam kontakt tylko z Bogdanem a szkoda...
B: Jeśli chodzi o mnie to najczęściej i najserdeczniej kumpluję się z Vikim i pomimo tego, że jest w Australii to dość często rozmawiamy i piszemy ze sobą... Co do Kaja, Rycha czy Sprocketa pomimo że mieszkamy w tym samym mieście - widuję ich dość sporadycznie.
Powiedz jakbyś porównał starego metalowca z lat 80-ych do tego dzisiejszego? Różnią się jakoś mentalnie?
V: Mentalnie jak najbardziej. Chyba wydorośleli, a fizycznie nic się nie zmieniło, to nawet dobrze, bo jest kontynuacja tradycji.
Co było powodem rozpadu DANGER DRIVE? Powiedz proszę, co działo się z Tobą po rozpadzie zespołu - grałeś gdzieś?
V: Odpowiedz będzie krótka...Przyczyna było MMP , które tak naprawdę nas zdołowało, bo będąc w jednej ze znanych wytworni ,nie dostaliśmy od wytworni nic, co by nas zmobilizowało do zrobienia jeszcze lepszego materiału.
Viki - wiem, że mieszkasz w Australii. Jak trafiłeś na drugi koniec świata? Co porabiasz – jeśli wolno spytać?
V: Odpowiem może krótko. Po prostu staram się żyć normalnie. To przykre , ale mój kraj nie dał mi tej szansy.
Bogdan, Ty w pewnym sensie nadal jesteś blisko muzyki, bo sprzedajesz sprzęt muzyczny…
B: No tak się kiedyś stało, że dostałem pracę jako sprzedawca w sklepie Malko i tak się zaczęła moja praca jako sprzedawca instrumentów muzycznych. Od 2006 roku działam już we własnej firmie pod szyldem Rock'n'Roll w Częstochowie. Ale to nie wszystko co się wiąże w moim życiu z muzyką... Od zawsze grałem i gram w różnych zespołach w tzw. dziale rozrywki (śmiech). Od wielu lat funkcjonuje taki mój projekt pod nazwą EL-TRONIC. W 2000 roku otworzyłem też własne komercyjne studio nagraniowe pod nazwą GENERATOR STUDIO, gdzie nagrałem i zrealizowałem innym zespołom ok. 50 płyt i profesjonalnych produkcji muzycznych. Obecnie studio wraca do pracy, ale już w nowym wcieleniu i miejscu. Od 2009 roku jestem też gitarzystą w zespole ZIKOO i wraz z kolegami z Piotrkowa Trybunalskiego szykujemy materiał na płytę... A poza tym, cały czas gram, komponuję i udzielam się w różnych projektach muzycznych.
Dzięki za wywiad! Jeśli chcecie coś dodać, to proszę.
V: Cieszy mnie, że po tylu latach są ludzie, którzy wracają do muzyki DANGER DRIVE i nawet nowi fani, którzy ciągle to lubią - przecież byliśmy jednym zespołem z wielu - wcale nie wielkim, chociaż może troszkę znanym. To tyle, dzięki wszystkim, którym nasza muzyka ciągle coś mówi i dostarcza.
B: Dzięki i przy okazji pozdrawiamy wszystkich, którzy nas pamiętają!
Rozmawiał: Wojciech Lis